Nasze rodziny odkąd zapowiedzieliśmy, że chcemy pokazać dziewczynom, to co kochamy, postrzegały nas jak nieodpowiedzialnych egoistów. To trochę tak, jak z tymi rodzicami, co zabierają dzieci w góry lub z ojcem, który biwak z synem przypłacił aresztem. Niby podziwiamy rodziców podróżujących z dziećmi, ale także ich oceniamy. Nie zawsze pozytywnie.
Oczywiście i my byliśmy pełni obaw. Tylko głupiec się nie boi. Chyba. Ale wiedzieliśmy też, że przy zachowaniu podstawowych zasad będzie bezpiecznie. Tak jak w każdej dziedzinie życia.
Pierwsza noc - ulewa mocząca większość naszych rzeczy. Słowa Gabi, gdy zobaczyła jacht: – ja nie chcę tu być. Ja chcę do domu. My, w panice szukający lotów powrotnych.
Na szczęście, choć to brzmi banalnie, po deszczu wyszło słońce. Wypłynęliśmy ze Sztokholmu, a w oczach naszych dziewczyn pojawił się błysk. Błysk szczęścia.