Blog

Rejsy


Żeglujące głowy - film o morzu i żeglarstwie.

17.12.17, 12:00

W któryś świąteczny wolny wieczór, zapraszamy do obejrzenia wyjątkowego filmu, który Michał Olszewski nakręcił w trakcie żeglowania na kubrykowych jachtach w sezonie 2017.

 

Dzień dobry! Mam na imię Michał i będzie to krótki tekst o filmie, który miałem sposobność realizować przez ponad sześć miesięcy roku 2017.

Zamiar zrealizowania jakiegoś filmu pojawił się dość dawno, w czasie, kiedy zacząłem fascynować się kinem, także tym autorskim. Odkąd pamiętam, oprócz oceny obejrzanych obrazów w kategoriach „fajny” albo „niefajny”, zawsze istotne były dla mnie także montaż, muzyka, kadr…. Prawdopodobnie tak powstała potrzeba złożenia tych wszystkich elementów w całość, w taką całość, która oprócz warstwy zewnętrznej, wizualnej, będzie zawierać w sobie jakąś treść, jakąś myśl.

Przez ostatnie lata sporo żeglowałem. Jachtowy pokład stał się naturalną scenografią, a ludzie, z którymi dane mi było pływać faktycznymi aktorami. Najpierw powstało kilka pamiątkowych filmików z rejsów, kilkuelementowy zbiór ruchomych albumów, z muzyką w tle, zbiór wspomnień dla uczestników tych wypraw. Tak na przykład powstało „Ich trzech i Bałtyckie Morze” - dokumentujące jeden z kubrykowych rejsów.

 

 

 

Dlaczego pływam? Chciałam odzyskać poczucie przestrzeni w podróżowaniu. Kiedy jesteś na morzu to możesz tę przestrzeń na nowo poczuć i ten świat na powrót rozciągnąć. Więc pływam żeby rozciągnąć czas. Poza tym lubię żeby mnie wiatr poczochrał. 

Ania Czarnecka, załogantka rejsu Michała

Moim osobistym debiutem są dopiero „Żeglujące głowy”. Ludzie, którzy zajmują się filmem zawodowo i na filmie się znają, twierdzą, że debiut jest często dla twórcy czymś osobistym, czymś co wypływa z niego samego. I ja czuję, że mój film czymś takim jest. Każdy z jego bohaterów próbuje odpowiedzieć na pozornie banalne pytanie: „Dlaczego żeglujesz?”.  To pytanie zadałem również sobie i towarzyszyło mi ono przez sześć miesięcy, także wtedy, kiedy film nabierał finalnych kształtów. Ostatecznie udało mi się dojść do rozwiązania, znaleźć odpowiedź. Pojawia się ona w filmie.

 
 
 

Inspiracją do powstania „Żeglujących głów” były “Gadające głowy” - znany dokument Krzysztofa Kieślowskiego. Reżyser w swoim obrazie pyta bohaterów o trzy rzeczy: „Kim jesteś?”, „Czego byś chciał?” i „Co jest dla Ciebie najważniejsze?”. Ja zadaje jedno, inne, adekwatne do sytuacji pytanie.  

Osoba Kieślowskiego nie jest tu przypadkowa. Poprzez to jakie filmy robił, co jako reżyser i człowiek mówił, przyczynił się do tego jak na film i kino patrzę, jak patrzę na świat i ludzi. Od Jego filmów zaczęła się moja fascynacja prawdziwym kinem.

Kieślowski mawiał: “Nieważne gdzie się stawia kamerę. Ważne jest, po co ją się stawia”. Mój film został nagrany przy pomocy telefonu komórkowego, obraz czasami drży, jest nieostry, a wypowiedzi zagłusza szum wiatru. Na pewno wszystkie te elementy mogłyby wyglądać i brzmieć lepiej, ale nie to jest według mnie w tym filmie najważniejsze. Najważniejsi są ludzie, co mówią i co czują. Na tym zależało mi od początku. Chciałem żeby film był szczery, i taki według mnie jest. Wypowiedzi są „niereżyserowane” i w większości przypadków pojawiają się w całości.

Tworzenie „Żeglujących głów” było rewelacyjną przygodą i okazją do bliższego poznania ludzi, z którymi dane mi było żeglować, ludzi którzy są bardzo różni i którzy czują i widzą żeglarstwo bardzo indywidualnie, niepowtarzalnie. To też pokazuje ten film.

Myślę, że jakiś film jeszcze „zrobię” - musi mi się „to” tylko w głowie i w duchu urodzić. Tymczasem… Zapraszam na seans! :-)

 




 
 
 

Michał Olszewski
tekst z 14.12.2017 r.

Michał jest kapitanem Kubryka od czterech lat. Prowadzi rejsy po Morzu Bałtyckim i Morzu Północnym, w trakcie których tworzy niezwykle przyjazną i miłą atmosferę. Ma niezwykły dar do angażowania załóg w nietypowe projekty. 

 
 

Podobne wpisy

Zobacz wszystkie »

Zatoka Neapolitańska - czyli co, gdzie i jak.

Zatoka Neapolitanka to świetny akwen na tygodniowy lub dłuższy rejs. Piękne miejsca, urokliwe włoskie miasteczka, pyszne jedzenie i imponujący, budzący respekt Wezuwiusz w tle, czego chcieć więcej?

Wiosenny Bałtyk - czyli tym, jak na rejsie było.

Rano w poniedziałek postawiliśmy żagle i popłynęliśmy na Olandię. Czekało nas ok. 30 godzin rejsu, a więc nocne wachty, dużo falowania, sprawdzian odwagi i odporności na morską chorobę. Pogoda była piękna i nic nie potwierdzało nieprzychylnej prognozy.